9 lutego 2011

Facebook i Twitter

Mam konta na obu tych serwisach, ale jeden od drugiego różni się całkowicie. Przynajmniej wg. mnie. Na Facebooku mam znajomych, których faktycznie znam, w realu. Tyle że są oni "nudni". Jestem studentem i teraz, kiedy trwa sesja w kółko tylko czytam o egzaminach, a jak nie o nich to o dołączeniu znajomego do grupy typu "nie po to jest drugi termin, by zaliczyć w pierwszym". Nie wiem czy tylko ja mam takich skrytych znajomych, którzy fejsa używają jedynie do rozmaitych quizów, gierek porad "wujka dobrej rady" itp.. Tylko nieliczni opisują co się zdarzyło w ich życiu prywatnym (szczególnie ci z USA), a to już mnie bardziej interesuje ;). Gdyby nie to ze zostałem fanem firm, usług, stron z wiadomościami, ulubionych drużyn sportowych, które informują mnie o promocjach, wydarzeniach czy wynikach, na Facebooka nie miał bym praktycznie po co wchodzić. Chyba, że po kontakt z najbliższymi znajomymi, którzy dosyć czesto są online i łatwo ich złapać na czacie zamiast wysyłać SMS. Sam też jestem często online. Głównie za sprawą iPhone, przez co później dostaję notyfikacje o 2 w nocy, bo że ktoś skomentował mój status.

Na Twitterze natomiast, jest zupełnie inaczej. Mimo, że śledzę o około połowę mniej osób, niż mam znajomych na FB, to już nawet po kilkugodzinnej nieobecności muszę spędzić dobrych kilkanaście minut, by ogarnąć tzw. "timeline". Kiedyś na Twitterze właśnie ktoś wkleił przysłowie: "Na Facebooku masz znajomych, z którymi chodziłeś do szkoły, na Twitterze tych, z którymi chciałbyś do tej szkoły chodzić." I właściwie tak jest, bo śledzę w większości ludzi, których nie znam osobiście, ale mają coś ciekawego do powiedzenia. Coś, co mnie w jakimś stopniu interesuje; fotografow, dziennikarzy, ludzi o podobnych do mnie poglądach, oraz takich o zupełnie innych, również bardzo ciekawych. Codziennie z twittera dowiaduję się wielu ciekawych informacji ze świata. Często wcześniej zanim zdążą się pojawić w większości mediów. Twitter jest szybki, a "tłit" z przed godziny ląduje gdzieś na dole pod stertą nowych. Wiele z nich to także prywatne przemyślenia, czy publiczne konwersacje między ludźmi, których śledzę, ale wolę w wolnej chwili przekopywać się przez setki ciekawych tweetów w poszukiwaniu tych najciekawszych, niż odczytać wpis na tablicy Facebooka o tym,  że znajomy ma 94% szans na zdanie tego egzaminu.

@derosky