Po nowym Jorku jeździ około pięćdziesięciu tysięcy żółtych taksówek. Widać je na każdym skrzyżowaniu, szczególnie na Manhattanie, w pobliżu lotnisk, dworców i innych miejsc gdzie ludzie potrzebują transportu. Korzystają z nich mieszkańcy miasta jak i turyści, a charakterystyczne słowo TAXI wykrzykiwane w filmach słychać w całym Manhattanie.
Okazuje się że większość kierowców tak zwanych "yellow cab" przynajmniej raz pobrała od pasażera wyższą opłatę niż wynosił kurs. W niektórych przypadkach kierowcy stosowali taryfę podmiejską, która jest dwukrotnie wyższa od zwykłej. Średnio pasażerowie płacili niecałe pięć dolarów za dużo, jak podaje Komisja Taksówek i Limuzyn (w nowym jorku są jeszcze czarne taksówki - mini limuzyny). Notorycznych naciągaczy jest jednak o wiele mniej, "tylko" trzy tysiące kierowców oszukało swoich klientów więcej niż sto razy. Tym sposobem do kieszeni taksówkarzy wpadło dodatkowe 8,3 mln dolarów.
Burmistrz nowego Jorku - Michael Bloomberg powiedział że niektórym z tych kierowców mogą zostać przedstawione poważne zarzuty. Przed rokiem 2007 liczba oszukanych klientów mogła być jeszcze większa ponieważ wtedy w taksówkach nie było systemu GPS który pozwalał na śledzenie ich drogi. Nowojorskie stowarzyszenie taksówkarzy twierdzi jednak że problemem może być właśnie wadliwość systemów GPS, a nie nieuczciwość taksówkarzy.
17 marca 2010
Ciemna strona żółtych taksówek
17.3.10
Manhattan, Michael Bloomberg, Taxi
Nowojorska taksówka przed dworcem Grand Central
Wcale się nie dziwię taksówkarzom, jakoś trzeba przecież odreagować na denerwujących klientach, którzy ciągle krzyczą zza pleców: "Szybciej, nie zdążę na ważne spotkanie" ;) Zawsze pozostaje nowojorskie metro, Subway które na pewno nie oszuka, ale pod drzwi domu to już nie podwiezie ;)